Nasza rocznica:)

17 lipca 2013

Mam trzy latka

 To już 3 lata!!!!!! 3 lata temu na świat przyszedł Mikołaj. Mój kochany prezencik :)

Mikołajku nasz kochany!!! Dziś są Twoje urodziny...rośnij nam na mądrego i dobrego człowieka, takiego który będzie chciał dla innych dobra, ale i sam bądź dobrem dla ludzi.
Życzę Ci błogosławieństwa Bożego,wszystkiego co jest dla Ciebie dobre, dużo radości i jak najmniej smutków. Bądź zawsze szczęśliwy, pogodny i uśmiechem swoim zarażaj innych.

Kochamy Cię Mama i Tata oraz  rodzeństwo :)


  Troszkę wspomnień :)

                                           na rękach u Hani


                                              Z najstarszym Bratem i roześmiana Hanią :)


Pierwsze przymiarki do piłki nożnej ;)


Pierwsze kroczki :D

Nauka obsługi komputera ;)


A taki jestem "dzisiaj" 




A tu z moim rodzeństwem :)











       

16 lipca 2013

Nie można być obojętnym !!!!!!!

Dodałam to na FB , dodam i tutaj, bo kiedy to przeczytałam to aż się zagotowało we mnie !!! O tym trzeba wiedzieć, o tym trzeba trąbić !!!!

Wierzyć się nie chce, do czego człowiek może być zdolny !!!! Koszmar i tego uczą na medycynie ????? Jak złym człowiekiem trzeba być, żeby coś takiego robić i na coś takiego się godzić !!!! Tak się dokonuje morderstwo w świetle prawa !!! Kto jest zwolennikiem likwidowania, zabijania dzieci tylko dlatego,że są chore niech sobie poczyta o metodach tzw. "terminacji ciąży"!!! :( :(  :(

Podręcznik do zabijania dzieci !!! Tutaj 

                           

13 lipca 2013

Wysokie progi ? ;)

Po powrocie z rekolekcji, rozmawiam z Frankiem (8 lat) o wrażeniach ze Stadionu, potem na pytanie czy nastepnym razem jedziemy, oczywiście odpowiedział, że "tak mamusiu, jedziemy".
Idąc za ciosem, będąc przy temacie religijnym, pytam się go, czy będzie chciał być ministrantem jak starsi bracia? Franuś odpowiada:
" Tak mamusiu, ja będę chciał być nawet Papieżem ! "

10 lipca 2013

To było piękne

Zapewne od czasu do czasu będę wracać wspomnieniami do tych wspaniałych chwil na Stadionie. Dzisiaj znalazłam na you tube, coś co mnie wówczas bardzo wzruszyło. Może jakość nie najlepsza, ale słychać...słychać prawie 60 tys. głosów śpiewających "Gloria in exelsis Deo"...łzy mi się lały, głos się łamał podczas śpiewania...
Piękne to było...
Dziękuję Ci Boże za ten piękny czas :)


8 lipca 2013

Za daleko


Pisałam przed chwilą maila do znajomej ...no własnie pisałam.
Kurcze , wszystkie bliskie mi osoby mieszkaja tak daleko ode mnie. Tu mam rodzinę, z którą mam świetny kontakt, ale te Osoby, które chciałoby sie  mieć obok, są tak daleko.
Rozsiani dosłownie po całej Polsce,  a niektórzy są już nawet poza granicami.
Dzięki Bogu jest ten internet, są komórki... świat dzieki nim troszkę zmniejszył swoje rozmiary i można w jakis tam sposób być "blisko" .
Dobrze jest kontakt wirtualny przełożyć na ten realny - rozmowa przez telefon, czy spotkanie. Jak to pierwsze jest bardzo mozliwe, tak już z tym drugim gorzej. Wiadomo odległość = koszty. Ale i to warto przeskoczyć, bo kontakt z człowiekiem jest bezcenny. Prawdaż?
Pisanie maila czy nawet telefoniczna rozmowa,  to jednak nie to samo, co spotkanie i rozmowa przy kawce, rozmowa twarzą w twarz,w cztery i więcej oczu ...  niocenione
Ech te odleglości i ceny paliwa...
                          



                                                 









7 lipca 2013

Jezus na Stadionie ...

Spotkanie z Jezusem na Stadionie zakończone...szkoda. To był piękny i błogosławiony czas, ale też bardzo trudny.

Pojechaliśmy tam w kilka osób, aby uczestniczyć w modlitwach uwielbienia, w Eucharystii, aby w ogromnej wspólnocie i jedności przeżywać czas Radości ze spotkania z Jezusem.

58 tysięcy - to liczba uczestników . Z tylu gardeł wydobywał się wspólny śpiew i modlitwa.
Tyle samo par dłoni oddawało oklaski Jezusowi, za to że jest i za to co robi z naszym życiem .

Piękny i radosny było to czas. Jednak Pan Bóg przygotował też dla nas i trudne doświadczenie.
Może po to, żeby zobaczyć, czy w obliczu śmierci najbliższych Osób potrafimy nadal Go czcić z taką samą siłą.

Sławku...Przyjacielu... Mieliśmy tam przeżyć Radosny dzień. Na godzinę przed Eucharystią dowiedziałeś się, że zmarła Ci Mama.
Od razu u mnie pojawiło sie pytanie, dlaczego to się stało akurat w takim dniu ???
Dzisiaj przyszło mi kilka odpowiedzi na myśl. Śmierć przybliża człowieka do Nieba. Jest to czas zadumy nad życiem i śmiercią. A w tej chwili, kiedy ktoś odchodzi staje się tym kawałkiem Nieba.Świadomość, że Ktoś bliski jest i ogląda już oblicze samego Chrystusa. My mogliśmy adorowac Go w Najświętszym Sakramencie. Twoja Mama mogła adorować Chrystusa patrząc na Niego.

Był to czas modlitwy, uwielbienia i w tym momencie mogłeś to wszystko oddać za Mamę.
Może to obcowanie tak bliskie w Duchu Świętym pozwoliło Ci łatwiej przez to przejść?
Dla mnie, to również było trudne doświadczenie. Patrzeć na cierpienie Przyjaciela. Nie umiałam Ci pomóc,mogłam tylko ofiarować swoją modlitwę i być przy Tobie w takiej chwili. Dziękuję za to.  Gdyby to był inny czas, to byłabym tylko na duuużą odległość.
Pan Bóg, zapewne wybrał na przejście Twojej Mamy najlepszy czas.
On wszystko przewidział...

Wieczny odpoczynek racz Jej dać Panie, a światłość wiekuista niechaj Jej świeci na wieki wieków +
[*]

Jeśli za rok będzie organizowane znowu takie spotkanie modlitewne, to bez zastanowienia jadę. Choćbym musiała jechać przez cała Polskę do Gdańska, to pojadę.Jeśli nie będzie poważnych przeszkód oczywiście.
Ci co mają małe dzieci, niech biorą wózki, kocyki i tez jadą. Mnóstwo rodzin było z maluszkami.Miejsce na "murawie" było dla nich przewidziane.
Cały dzień, z mocą Ducha świętego da się wszystko wytrzymać, nawet brak snu.
Ja nie spałam 40 godzin.
Jedną noc jechaliśmy, w drugą wracaliśmy. Sen przyszedł dopiero o 3 rano w drodze powrotnej do domu...ale jak szybko taka podróż minęła...:)

Szkoda, że ten dzień się skończył, powrót do szarej rzeczywistości...ech chciałoby się dłużej trwać w takiej uduchowionej atmosferze...
















4 lipca 2013

Jezus na Stadionie Narodowym :)

Jedziemy.

Jeśli nic się nie wydarzy, to z piątku na sobotę, około 2 w nocy wyjeżdżamy do Warszawy.
Bardzo się cieszę na te rekolekcje z o. Bashobora.
Cieszy mnie dodatkowo to,że jedziemy całą ekipą, a raczej spotykamy się tam na miejscu i będziemy mogli wspólnie uczestniczyć w tych rekolekcjach.

To będzie piękny i błogosławiony czas.

Oby tylko Babcia poradziła sobie z maluchami, które zostają w domu pod jej opieką.
Będzie musiała dac sobie radę.
Bliźniaki zabieramy ze sobą, więc będzie mieć cicho i spokojnie  :)

Plan rekolekcji wygląda tak:

8:00 wejście na stadion
9:00 rozpoczęcie i różaniec
9:30 uwielbienie
10:00 Konferencja I - o. John Bashobora
11:30 Przerwa na kawę
12:00 Konferencja II - o. John Bashobora
13:30 Przerwa na obiad
15:00 Koronka do Bożego Miłosierdzia i uwielbienie
15:30 Konferencja III - o. John Bashobora
17:00 Przygotowanie do Eucharystii
17:30 Eucharystia - przewodniczy i wygłosi homilię Bp Marek Solarczyk
19:30 Przerwa na kolację
20:30 Adoracja Najświętszego Sakramentu i modlitwa o uzdrowienie - o. John Bashobora
22:00 Zakończenie




2 lipca 2013

Melancholijnie...

Jest 2 w nocy. Od trzech godzin usiłuję zasnąć i nic z tego nie wychodzi, więc wstałam , zrobiłam inhalację, o której zapomniałam wieczorem i jak na razie sen nie przychodzi.
Jakiś taki nastrój wczorajszo-dzisiejszy nie bardzo się zrobił. Chłodem dzisiaj powiało i nie tylko na dworze...
Nie mogę narzekac na brak ciepła w domu, ale nie zawsze jest idealnie i dzisiaj, a raczej wczoraj tak było. Nie było idealnie.
Niby człowiek otoczony ludźmi a czasem można odczuć samotność. Są ludzie a jakby ich nie było, pojawiają się i znikają.
W domu dzieciaki zajęte swoimi sprawami, trochę poprzebywały z mamą, ale potem poszły spać, Mąż ma jakieś obowiązki i zwieszony nos...
Melancholia mnie taka dziś/wczoraj dopadła jak dawno nie było.
Gdzieś radość i pogoda ducha uciekły, schowały się . Zapewne to chwilowe, ale w tej chwili jest i spać nie pozwala.
Czy to normalne, że taki nastrój się pojawia? Zwykle hołduję zasadzie, że chrześcijanin to człowiek radosny i taka staram się być, ale dzisiaj mi nie po drodze z tą radością, rozminęłyśmy totalnie.
Nie lubię marudzić, ale musze to wyrzucić z siebie.
Idę zaraz do łóżka , może sen nadejdzie...a nowy dzień może będzie lepszy ???

                                                     

25 czerwca 2013

Tam było Ci najlepiej

Nigdy nie byłam wielbicielką Krystyny Prońko, ale ta piosenka wyjątkowo ujęła mnie za serce, matczyne serce.
Dziękuję Bogu,że mogłam tyle razy doświadczyć tego, o czym ona śpiewa ...



Tam było ci najlepiej, wiem.
Cicho... ciepło... ciemno...
I długo śnił się dobry sen, że zawsze będziesz ze mną.

Tam, moje serce stuku puk, szeptało ci zaklęcia.
A ja czekałam jak na cud, jak na małego księcia.
Wreszcie już mogę cię synku zobaczyć, przytulić i dotknąć, bo skończyło się długie czekanie i smutna wśród ludzi samotność.

Tyś taki bezbronny, maleńki, w kołysce splecionej z mych ramion, a jutro się do mnie uśmiechniesz i kiedyś tam powiesz mi: mamo;.

Nieraz ci przyjdzie palce gryźć, w bezsilnej złości, w szlochach. Więc żebyś synku umiał żyć, nauczę cię świat kochać.

Pokażę ci gwiazdy i wróble, trawy i żółte motyle...
I będziesz tak ładnie się dziwił i pytań, zadawał mi tyle.
Dziś taki bezradny, maleńki, w kołysce splecionej z mych ramion,
a jutro się do mnie uśmiechniesz i powiesz;nie smuć się mamo.


24 czerwca 2013

"Posłuszna" kochająca żona i kochający Mąż ;)

Inspiracją do dzisiejszego wpisu był... nie tylko wczorajszy dzień ;)
Wczoraj była u nas w parafii parafiada, a więc występy, zabawy, trampolina i inne atrakcje. Ja ze względu na złe samopoczucie miałam ochotę zostać w domu, a Męża wyprawić z dzieciakami na imprezę.
No i tu nastapiło coś, co mnie dzisiaj natchnęło do tej notki...
Kiedy powiedziałam ,że chciałabym zostać w domu, mąż zadecydował ,że idziemy wszyscy, bo przeciez mamy iść rodzinnie. Na ten argument nie mogłam inaczej odpowiedzieć jak zgodą na wspólne wyjście...
I właśnie...
Posłuszna żona... czy to jest ujma dla kobiety, czy raczej świadczy o tym,że jest w rodzinie ktoś, kto ma poważanie i cieszy się autorytetem wśród domowników?
Przecież wszędzie w każdej organizacji, grupie, strukturze są osoby odpowiedzialne za jakąś grupę ludzi.
I tak w rodzinie powinien być ktoś , kto by tą rodziną z miłością i rozsądkiem zarządzał, ale równocześnie potarfił słuchać i  szanował  zdanie pozostałych członków rodziny.
Mąż - jako głowa rodziny - zarządca i opiekun, ktoś, kto dba o dobro całej rodziny, ktoś , kto ma  decydujący głos w przypadku niezdecydowania, i ktoś kto prostuje błędy a równocześnie liczy się z tym,że sam jest osobą niedoskonałą, która również te błędy popełnia.

Jestem żoną, która ma swoje zdanie( czasem może za bardzo) i w przypadku kiedy jestem przekonana o swojej racji, potrafię jej bronić, jednak w niektórych kwestiach zdaję się na zdanie Męża, wierząc ,że mimo takich czy innych okoliczności, trzeba zrobić to co Mąż uważa za stosowne.

Jestem pewna ,że taki układ pozwala zachować ład i porządek. Co by było, gdyby dwie osoby chciały "rządzić" w domu, bądź były to dwie osoby, które kompletnie się do tego nie nadają, bo brak im zdecydowania , konsekwencji i stanowczości? W jednym i drugim przypadku jakoś czarno widzę taki związek.

Nie jest żadną ujmą dla żony być poddaną Mężowi, jeśli on podejmując jakiekolwiek decyzje kieruje się miłością do współmałżonki i troską o rodzinę. Czyż taka kobieta nie będzie się czuła bardziej kochana, bezpieczna, kiedy widzi w tym troskę i miłośc kochającego Męża? Czy kochając, można wtedy odmówić Mężowi racji ?

Nie jestem za ślepą zgodą na wszystko, ale za dialogiem. Kiedy będzie porozumienie, wszystko będzie na swoim miejscu. Mąż będzie szanował żonę i liczył się z jej zdaniem, a żona w porozumieniu z Mężem uszanuje Jego wolę wynikającą z troski o swoją małżonkę i rodzinę...

Na zakończenie małe podsumowanie we fragmencie z Listu do Efezjan

Bądźcie sobie wzajemnie poddani w bojaźni Chrystusowej! Żony niechaj będą poddane swym mężom, jak Panu, bo mąż jest głową żony, jak i Chrystus - Głową Kościoła: On - Zbawca Ciała. Lecz jak Kościół poddany jest Chrystusowi, tak i żony mężom - we wszystkim. Mężowie miłujcie żony, bo i Chrystus umiłował Kościół i wydał za niego samego siebie, aby go uświęcić, oczyściwszy obmyciem wodą, któremu towarzyszy słowo,  aby osobiście stawić przed sobą Kościół jako chwalebny, nie mający skazy czy zmarszczki, czy czegoś podobnego, lecz aby był święty i nieskalany. Mężowie powinni miłować swoje żony, tak jak własne ciało. Kto miłuje swoją żonę, siebie samego miłuje. Przecież nigdy nikt nie odnosił się z nienawiścią do własnego ciała, lecz [każdy] je żywi i pielęgnuje, jak i Chrystus - Kościół, bo jesteśmy członkami Jego Ciała. Dlatego opuści człowiek ojca i matkę, a połączy się z żoną swoją, i będą dwoje jednym ciałem. Tajemnica to wielka, a ja mówię: w odniesieniu do Chrystusa i do Kościoła.  W końcu więc niechaj także każdy z was tak miłuje swą żonę jak siebie samego! A żona niechaj się odnosi ze czcią do swojego męża!

Ef 5, 21 - 33






10 czerwca 2013

Teściowie kontra synowa

Nieraz się zastanawiałam, który układ jest łatwiejszy teściowie - synowa, czy teściowie - zięć i dochodzę do wniosku ,że chyba zdecydowanie bardziej skomplikowany i trudniejszy bywa ten pierwszy.
Mimo, że w moim przypadku stosunki z teściami są w miarę poprawne, a nawet dobre, czasem dojdzie do takiej sytuacji, która miejsca mieć nie powinna.
Szanuję moich teściów chociażby dlatego,że są rodziacami mojego Męża, jednak dzisiaj moje uczucia względem teścia, są odrobinę odmienne. Co spowodowało taką sytuację? Otóż dopóki ktoś nie wchodzi w moje komptencje i nie podważa mojego zdania jest dobrze.
Niestety dzisiaj ta granica została przekroczona co trochę mnie zdenerwowało.
Zostało podważone moje zdanie, a dziecko usłyszało,że ma nie słuchać mamy!!!
Jeszcze byłabym w stanie przełknąć takie coś , gdyby ze strony teściów byłaby choć minimalna pomoc, a tu nie dość ,ze się nie angażują za bardzo (czyt. wcale) to jeszcze mi podburzają syna!!!

Mam ochotę iść i coś powiedzieć, póki co siedzę cicho i liczę,że Mąż tą sprawę odpowiednio załatwi. Jest synem i zapewne bardziej wypada to jemu parę słów im rzec, jak mi. Syn to syn, a synowa wyszłaby na wredną, niedobrą i niewdzięczną.

Ta sprawa powinna być rozwiązana i to jak najszybciej!

Jestem ciekawa jaką ja kiedyś będę teściową. Mam nadzieję, że wyciągnę wnioski z tego jak jest i będę się trzymać granic ,że nie będę się wtrącać a jedynie poproszona o radę wypowiem się w jakimś temacie.
Tak , to jest dla mnie ideał relacji synowa - teściowa. Być blisko dzieci, wnuków ( chodzi tu o dobre relacje, niekoniecznie mieszaknie blisko ;) ), ale nigdy, przenigdy nie wtrącać się i nie wchodzić w kompetencje rodziców.
Mam nadzieję, że nie będzie czegoś takiego, czego doświadczam ja, że " ja się nie wtrącam...ale..." , no właśnie jest to "ale" , którego też nie powinno być.
A ile tacy teściowie mogą zrobić złej roboty, kiedy wtrącają się i włażą z buciorami między małżonków???
Na szczęście u nas tego nie ma, ale zdecydowanie za dużo jest wtrącania swoich trzech groszy w wychowanie dzieci.
Nie zyczę sobie tego. Denerwuje mnie i to i jak narazie wszelkie interwencje i mówienie im o tym, to jak grochem o ścianę ...!!!

Aaaa i jeszcze dodam. Chyba złożę petycję do władz kościelnych,że w ramach kursów przedmałżeńskich przeszkolić pasowałoby również i to obowiązkowo przyszłych teściów...o!

Trochę złości wylałam... już mi lepiej ...trochę...



28 maja 2013

zaległości

Strasznie dawno nic nie pisałam, ale cierpię ostatnio na chroniczny brak czasu i chęci do pisania.
Od ostatniego wpisu trochę się działo. Moja Babcia cudem wyszła z choroby. 90 lat skończyła i pokonała skutki udaru. Lekarze nie dawali szans na przeżycie, mówili o ostatnich godzinach życia, a dzisiaj ? Babcia chodzi, rozmawia, może już nie jest tak sprawna jak przed chorobą, ale jest i cieszy się życiem...
Natomiast, stało się coś czego nikt się nie spodziewał , zmarła Babcia męża, nagle... narodziła się dla nieba.

1 maja moje bliźniaki skończyły 8 lat. Torty były, goście byli.... dzieciaki zadowolone...

Tymek, jak przystało na przedszkolaka pięciolatka, odważnie i dzielnie chodzi do przedszkola. Pieszczoch mały z niego jest. Lubi biegać...biega, biega i biega. Kiedy tylko może i ma okazję.

Mikołaj, z grzecznego i milutkiego dwulatka staje się kapryśnym , upartym zbuntowanym trzylatkiem, którego cięzko utrzymać na wodzy.
Potok słow się sypie i gada, gada , gada i gada...i gada i gada...
Ostatnio w Kościele się pyta (nagroda dla tego kto zgadnie )...
" mamo, kopaż jebke"  


Chłopcy najstarsi...no cóz, ich zostawię, bez komentarza. Stare konie już z nich...


Wczoraj, tzn. w niedzielę byliśmy na Marszu dla Życia  i Rodziny. Pogoda była owszem, nawet dała się baaardzo odczuć. Lało jak z cebra, a my wybraliśmy się  bez parasoli. Na szczęście życzliwi ludzi poratowali nas i jakoś doszliśmy do celu.
I tak zmokliśmy do suchej nitki.
Wracając z Marszu, byłyśmy z Hanią jeszcze w nastroju do śpiewania i podśpiewywałyśmy ulubioną pieśn Bł Jana Pawła II "Barkę".

Ja śpiewałam w tej wersji:
"O Panie, to Ty na mnie spojrzałeś,
Twoje usta dziś wyrzekły me imię.
Swoją barkę pozostawiam na brzegu,
 Razem z Tobą nowy zacznę dziś łów."

Hania:
O Panie, to Ty na mnie spojrzałeś,
Twoje usta dziś wyrzekły me imię.
 Swoją WARGĘ pozostawiam na brzegu,
 Razem z Tobą nowy zacznę dziś łów.



I troszkę zdjęć, może nowymi nie zaskoczę, ale niech i tu będą :)

                                        Z Marszu dla Życia i Rodziny
                                         To też


A to już niedziela tydzień temu, jak jeszcze trochę słońca i ciepła było :)






11 kwietnia 2013

U kresu życia...

Jutro są 17 urodziny mojego najstarszego syna. Pojutrze są również  90 urodziny mojej Babci, na które szykowaliśmy się wszyscy, całą rodziną. To miały być dwie radosne rocznice...
Babcia jednak gaśnie, pomalutku i cichutko odchodzi. Leży w szpitalu i czeka na najważniejsze wydarzenie w życiu każdego człowieka. Prawdopodobnie dzielą ją już tylko godziny od tego...
Po ludzku myśląc chciałoby się życzyć Babci powrotu do zdrowia i pełni sił. Ale czy moja Babacia chciałaby, aby tego jej życzono? Jest przygotowana i gotowa na spotkanie z Jezusem.
Czy chciałaby odwlec ten moment? Kiedy to pisze Babcia jeszcze jest tu , po tej stronie z nami.
Nie wiem co będzie , kiedy rano wstanę? Może będzie już po tej drugiej stronie, gdzie nie ma bólu, starości, smutku. Jest tam już tylko Radość , Szczęście i Miłość. Tam po tej drugiej stronie jest Mąż Babci, który cierpliwie na nią czeka już 21 lat. Jest tam jej syn Tadeusz, który odszedł  w sile wieku, 13 lat temu.
Czy jest coś, co powstrzymałoby ją od spotkania z nimi? Może Babcia przez te wszystkie lata czekała na to spotkanie ze swoimi ukochanymi Osobami?
Jestem przepełniona spokojem, nie lękam się o nią, wierzę w to,że swoim trudnym i ciężkim życiem zasłużyła sobie na niebo. Jestem spokojna, bo wiem, że tam gdzie się wybiera, będzie jej lepiej.
Nie mogę z nią być, towarzyszyć jej w tym przejściu, bo jest za daleko. Mam tylko cichutką nadzieję, że nie będzie samotnie odchodzić, że będzie tam ktoś, kto ją potrzyma za rękę i zmówi modlitwę.

Twoja Wola Panie niech się stanie...





31 marca 2013

CHRYSTUS ZMARTWYCHWSTAŁ !!!


      Prawdziwie zmartwychwstał Alleluja !!!




Jezus zmartwychwstał i pokazał, że nie istnieje śmierć dla nas, którzy trwamy w nim! Życzę , więc trwania w Nim pomimo wszelkich przeciwności, które napotykamy w sobie i obok nas.

 Niech Zmartwychwstały Chrystus wejdzie z mocą w Nasze życie.
Niech obdarza Nas wszystkich pokojem i błogosławieństwem.
Niech pomaga w codzienności czynić życie szczęśliwym.





15 marca 2013

Mamy gila

Wpadł dzisiaj do nas, a raczej na naszą szybę okienną Pan Gil. Tak nieszczęśliwie,że już odlecieć nie mógł.
W tej chwili przechodzi rekonwalescencję w pudle na zabawki. Jeśli szok minie , to z samego rana zwrócimy mu wolność, o ile jego skrzydełka będa w stanie latać.

                                         Nasz mały gość, zaraz po ocaleniu...





14 marca 2013

Habemus Papam, Franciszek !!!


Mamy nowego Papieża!!!!
Tak krótko go znam, a tak od razu dał się pokochać.
Piękna postać, piękna postawa, pełna pokory , skromności i miłości.
Będzie dźwigał ciężar niepojęty, cały świat. Zgodził się z Wolą Bożą i wziął na swoje barki niesamowitą odpowiedzialność za Kościół, za nas wszystkich.

Potrzeba modlitwy, aby podołał swoim obowiązkom i aby wystarczyło mu sił do Bożej posługi...
Nie pozwólmy aby poczuł się kiedykolwiek opuszczony i osamotniony...

Kochany Nasz Ojciec Święty Franciszek









I jakże piękne zdjęcia, jeszcze jako Kardynał ...









7 marca 2013

Pomoc dla Sydonii

Sydonia - wpsaniała Kobieta. Wzór do naśladowania w zmaganiach się z chorobą. Z pokorą przyjmuje wszystko co na nią spada. Z godnością walczy z chorobą. Tu można przeczytać i zapoznać się z jej chorobą i tym przez co już przeszła.
http://starynowyczlowiek.blog.onet.pl/

Sydoniu wierzę ,że się uda zebrać kwotę potrzebną na Twoje leczenie :)

Słowa Sydonii:
Zwracam się z prośbą do tych, którzy się jeszcze nie rozliczyli z fiskusem:) W związku z tym, że moje leczenie jeszcze się nie zakończyło proszę o przekazanie 1% na Fundację w której mam subkonto:) W tym roku oprócz tych leków, które biorę muszę jeszcze mieć leki helatujące żelazo, ponieważ jak powiedzieli lekarze przy tej wysokości jaką ja mam grozi mi niewydolność wielonarządowa a jedyny dostępny lek w formie tabletek o nazwie Exjade niestety nie jest lekiem refundowanym przez NFz i miesięczna kuracja to koszt ok. 3000zł (tak, trzytysiącezłotych:( jak na razie to tylko wątroba nie domaga ale jest potrzeba by ta ferrytyna była obniżona, więc gdybyście mogli to proszę:)
1% podatku na rzecz Fundacji Podaruj Życie KRS 0000047638 z dopiskiem „dla Sydonii”

Jeśli możesz i chcesz pomóc, proszę za Sydonią o wpłatę 1% podatku .
To tak niewiele a zebrany grosz do grosza może uratowac Jej zdrowie i życie.

         

25 lutego 2013

MAM JUŻ ROCZEK !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Trochę się boję przemiany takiej:
mam wkrótce przestać być niemowlakiem,
tak mi przynajmniej mówią rodzice.
A co jeżeli sobie nie życzę ?
 Już raz zmieniałem się z noworodka
w niemowlę właśnie. Czy coś mnie spotka
dobrego jeśli wydorośleję ?
Co o tym myśleć ? Czy mieć nadzieję
że jako dziecku w końcu pozwolą
sprawdzić co siedzi w kontaktach ?
Solą dadzą się bawić lub grzebać w szafkach
dotąd zamkniętych ? Albo w zabawkach
trzymać papierki do rozdzierania
na które "banknot" mówiła mama ?
Czy z tej przemiany będzie wynikać
 że będę mógł dotykać czajnika
 kiedy tak sobie gwiżdze wesoło ?
Meble przestaną mnie pukać w czoło
 jeżeli będę dzieckiem nazwany ?
Jeśli nie - po co taka zamiana ?

 Jeśli odpowiedź znasz to nie zwlekaj
- wpadnij, dam torta spróbować, czekam.






24 lutego 2013

Nareszcie w domku

Dzisiaj ( w sobotę. Północ minęła, więc małe sprostowanie dodaję ) Hania wróciła do domu. Jeszcze nadal niezupełnie zdrowa, ale jest w domu. Dalsze leczenie zalecone. W środę wizyta kontrolna nas jeszcze czeka.
Z lekarstw pozostały jej inhalacje.
Powitanie skromne było, ale z racji dolegliwości żoładkowych, Hania nie bardzo może jeść.
Skończyły się już w końcu wyjazdy do szpitala. Kilkugodzinne dyżury przy dziecku, skutecznie dezorganizują porządek dnia. Zaległości spore we wszystkim. Całe szczęście,że to są/były ferie, to Hania nie będzie miała dużych zaległości  w szkole. Na razie kolejny tydzień spędzi w domu, a jak będzie potem to się okaże.
Stęskniła się bardzo za domownikami, a i domownicy juz czekali na Hanię. Mikołaj to wręcz piszczał z radości jak zobaczył siostrzyczkę.
Hania dość miło będzie pewnie wspominać pobyt w szpitalu. Miała miłe towarzystwo 4-letniej Małgosi, jak ona chorej na zapalenie płuc. Oprócz tego codziennie miała gości tak więc  czasu na nudę nie było.

I co jeszcze...
Maks 25 lutego kończy roczek. Imprezka urodzinowa przełożona, bo nie wiadomo było jak z Hani wyjściem ze szpitala.
Mały już coraz dzielniej kroczy na swoich nóżkach, przy czym jest bardzo ostrożny.
Jeszcze trzeba będzie potrenować z nim dmuchanie świeczek. Czy się uda ...zobaczymy ;)

Powitanie Hani 




I może jeszcze trochę wspomnień ze szpitalnego pobytu

Wizyta najstarszego brata Damiana

I tak m.in. upływał Hani czas ;)










16 lutego 2013

Zimowe choróbska

Hania jest w szpitalu. Po tygodniowej męczarni z uporczywym i nieustannym kaszlem, w końcu została zdiagnozowana. Zapalenie płuc, a dokładnie zapalenie górnego płata płuca (nie wiem którego) .
Osłuchowo nic a nic nie było słychać, dopiero zdjęcie rtg i wykazało co w płucach gra.
Tygodniowe leczenie nie przynosiło kompletnie żadnej poprawy dopiero czwarta wizyta zakończyła się wysłaniem jej do szpitala. Ufff... jest nadzieja,że w końcu podejmą skuteczne leczenie i dziecko moje odetchnie.
Jeszcze tylko jedno. Niektórych lekarzy odesłałabym na urlop aż do samej emerytury, żeby nie mogli "leczyć" małych dzieci.
Jak nie potrafią pomóc, niech chociaż  nie szkodzą. A taka sytuacja miała miejsce w przypadku leczenia Hani.

                           Stęsknieni bracia z wizytą u Hani



3 lutego 2013

Z sentymentem zajrzałam dzisiaj na mój"stary blog" na onecie.
Dokładnie rok temu oczekiwałam narodzin Maksia, który słodko siedział sobie w maminym brzuchu.
Tak bardzo wówczas nie mogłam się na niego doczekać, a tu już rok czasu minął od tamtej chwili. Za 22 dni mały skończy pierwszy roczek swojego życia.
Mimo,że nie był to łatwy rok, ale przepełniony miłością i radością z naszego kolejnego dzieciątka.
Wniósł tyle radości do domu. Dzieci za nim przepadają. Tak dużo razy już słyszałam " ,mamusiu dziękuję ci za to ,że urodziłaś Maksa" .
Warto było.
Warto było przy każdym dziecku .
I  mimo tego , że nie zawsze było lekko,że  nie zawsze wiadomość o kolejnym dziecku była przez niektórych przyjmowana z radością,to  my zawsze cieszyliśmy się i zawsze będziemy dziękować za każdy cud życia.
Kiedyś rozmawiałam z mężem o dzieciach i doszliśmy do wniosku,że przyjmując kolejne dziecko w rodzinie, daliśmy  mu szansę zaistnieć.
Tak zaistnieć, bo patrząc teraz na wszystkie Nasze dzieci, widzę istnienia, którym dalismy szansę na to, aby mogły być szczęśliwe.
Każde dziecko to pzecież kolejna,solidna porcja miłości.

I jeszcze to dzisiejsze czytanie z 1 listu do Koryntian "Hymn o miłości"... Piękne...

A to mój prawie roczniak :)














24 stycznia 2013

Eutanazja? - Nie, dziękuję!!!

Wczoraj przeczytałam szokujacy artykuł na temat eutanazji. Ostatnio w mediach coraz cześciej ( niestety) slyszy sie ten termin, zapewne celem oswojenia wszystkich z tym patologicznym zjawiskiem.
Podejmuje się "dyskusję" nad czymś nad czym dyskutować się nie powinno. Życie ludzkie jest wartoscią i należy je chronić od samego poczęcia aż do naturalnej śmierci. Tu nie ma żadnych kompromisów, bo jedno ustępstwo rodzi kolejne, a potem następne i następne. I do czego nas to zaprowadzi? Czy dążymy do tego co dzieje się już w Holandii ? Czy moje pokolenie będzie mogło bezpiecznie się czuć korzystając z pomocy lekarzy?
Mam nadzieję, że lekarze pozostaną lekarzami , którzy ratują życie i zdrowie człowieka a nie je odbierają w imię nieludzkiego i dla mnie niepojętego "dobra", że zawsze pozostaną Kimś kto niesie nadzieję, a nie lęk i strach.

Artykuł i historia , która mnie tak poruszyła znajduje się tutaj KLIK.  
                                           PRZECZYTAJ KONIECZNIE !!!!!


22 stycznia 2013

Kraina pełna lodu

Dzisiaj rano nim wstałam otrzymałam od męża informację, że samochód jest tak skuty lodem,że nie da się do niego dostać. W związku z tym dzieiciaki zostały w domu. Wolałam nie ryzykowac połamanychg rąk i nóg. Droga do szkoły, podobnie jak samochód była cała pokryta grubą warstwą lodu.
Pięknie jest na zewnątrz, ale i niebezpiecznie.
Postanowiliśmy utrwalić to zjawisko i wyszliśmy z Frankiem zrobić zdjęcia. Franuś tylko skomentował,że mamy dzisiaj ''epokę lodowcową" ;)

A oto co udało nam się dzisiaj utrwalić