Spotkanie z Jezusem na Stadionie zakończone...szkoda. To był piękny i błogosławiony czas, ale też bardzo trudny.
Pojechaliśmy tam w kilka osób, aby uczestniczyć w modlitwach uwielbienia, w Eucharystii, aby w ogromnej wspólnocie i jedności przeżywać czas Radości ze spotkania z Jezusem.
58 tysięcy - to liczba uczestników . Z tylu gardeł wydobywał się wspólny śpiew i modlitwa.
Tyle samo par dłoni oddawało oklaski Jezusowi, za to że jest i za to co robi z naszym życiem .
Piękny i radosny było to czas. Jednak Pan Bóg przygotował też dla nas i trudne doświadczenie.
Może po to, żeby zobaczyć, czy w obliczu śmierci najbliższych Osób potrafimy nadal Go czcić z taką samą siłą.
Sławku...Przyjacielu... Mieliśmy tam przeżyć Radosny dzień. Na godzinę przed Eucharystią dowiedziałeś się, że zmarła Ci Mama.
Od razu u mnie pojawiło sie pytanie, dlaczego to się stało akurat w takim dniu ???
Dzisiaj przyszło mi kilka odpowiedzi na myśl. Śmierć przybliża człowieka do Nieba. Jest to czas zadumy nad życiem i śmiercią. A w tej chwili, kiedy ktoś odchodzi staje się tym kawałkiem Nieba.Świadomość, że Ktoś bliski jest i ogląda już oblicze samego Chrystusa. My mogliśmy adorowac Go w Najświętszym Sakramencie. Twoja Mama mogła adorować Chrystusa patrząc na Niego.
Był to czas modlitwy, uwielbienia i w tym momencie mogłeś to wszystko oddać za Mamę.
Może to obcowanie tak bliskie w Duchu Świętym pozwoliło Ci łatwiej przez to przejść?
Dla mnie, to również było trudne doświadczenie. Patrzeć na cierpienie Przyjaciela. Nie umiałam Ci pomóc,mogłam tylko ofiarować swoją modlitwę
i być przy Tobie w takiej chwili. Dziękuję za to. Gdyby to był inny czas, to byłabym tylko na duuużą odległość.
Pan Bóg, zapewne wybrał na przejście Twojej Mamy najlepszy czas.
On wszystko przewidział...
Wieczny odpoczynek racz Jej dać Panie, a światłość wiekuista niechaj Jej świeci na wieki wieków +
[*]
Jeśli za rok będzie organizowane znowu takie spotkanie modlitewne, to bez zastanowienia jadę. Choćbym musiała jechać przez cała Polskę do Gdańska, to pojadę.Jeśli nie będzie poważnych przeszkód oczywiście.
Ci co mają małe dzieci, niech biorą wózki, kocyki i tez jadą. Mnóstwo rodzin było z maluszkami.Miejsce na "murawie" było dla nich przewidziane.
Cały dzień, z mocą Ducha świętego da się wszystko wytrzymać, nawet brak snu.
Ja nie spałam 40 godzin.
Jedną noc jechaliśmy, w drugą wracaliśmy. Sen przyszedł dopiero o 3 rano w drodze powrotnej do domu...ale jak szybko taka podróż minęła...:)
Szkoda, że ten dzień się skończył, powrót do szarej rzeczywistości...ech chciałoby się dłużej trwać w takiej uduchowionej atmosferze...