Nasza rocznica:)

25 czerwca 2013

Tam było Ci najlepiej

Nigdy nie byłam wielbicielką Krystyny Prońko, ale ta piosenka wyjątkowo ujęła mnie za serce, matczyne serce.
Dziękuję Bogu,że mogłam tyle razy doświadczyć tego, o czym ona śpiewa ...



Tam było ci najlepiej, wiem.
Cicho... ciepło... ciemno...
I długo śnił się dobry sen, że zawsze będziesz ze mną.

Tam, moje serce stuku puk, szeptało ci zaklęcia.
A ja czekałam jak na cud, jak na małego księcia.
Wreszcie już mogę cię synku zobaczyć, przytulić i dotknąć, bo skończyło się długie czekanie i smutna wśród ludzi samotność.

Tyś taki bezbronny, maleńki, w kołysce splecionej z mych ramion, a jutro się do mnie uśmiechniesz i kiedyś tam powiesz mi: mamo;.

Nieraz ci przyjdzie palce gryźć, w bezsilnej złości, w szlochach. Więc żebyś synku umiał żyć, nauczę cię świat kochać.

Pokażę ci gwiazdy i wróble, trawy i żółte motyle...
I będziesz tak ładnie się dziwił i pytań, zadawał mi tyle.
Dziś taki bezradny, maleńki, w kołysce splecionej z mych ramion,
a jutro się do mnie uśmiechniesz i powiesz;nie smuć się mamo.


24 czerwca 2013

"Posłuszna" kochająca żona i kochający Mąż ;)

Inspiracją do dzisiejszego wpisu był... nie tylko wczorajszy dzień ;)
Wczoraj była u nas w parafii parafiada, a więc występy, zabawy, trampolina i inne atrakcje. Ja ze względu na złe samopoczucie miałam ochotę zostać w domu, a Męża wyprawić z dzieciakami na imprezę.
No i tu nastapiło coś, co mnie dzisiaj natchnęło do tej notki...
Kiedy powiedziałam ,że chciałabym zostać w domu, mąż zadecydował ,że idziemy wszyscy, bo przeciez mamy iść rodzinnie. Na ten argument nie mogłam inaczej odpowiedzieć jak zgodą na wspólne wyjście...
I właśnie...
Posłuszna żona... czy to jest ujma dla kobiety, czy raczej świadczy o tym,że jest w rodzinie ktoś, kto ma poważanie i cieszy się autorytetem wśród domowników?
Przecież wszędzie w każdej organizacji, grupie, strukturze są osoby odpowiedzialne za jakąś grupę ludzi.
I tak w rodzinie powinien być ktoś , kto by tą rodziną z miłością i rozsądkiem zarządzał, ale równocześnie potarfił słuchać i  szanował  zdanie pozostałych członków rodziny.
Mąż - jako głowa rodziny - zarządca i opiekun, ktoś, kto dba o dobro całej rodziny, ktoś , kto ma  decydujący głos w przypadku niezdecydowania, i ktoś kto prostuje błędy a równocześnie liczy się z tym,że sam jest osobą niedoskonałą, która również te błędy popełnia.

Jestem żoną, która ma swoje zdanie( czasem może za bardzo) i w przypadku kiedy jestem przekonana o swojej racji, potrafię jej bronić, jednak w niektórych kwestiach zdaję się na zdanie Męża, wierząc ,że mimo takich czy innych okoliczności, trzeba zrobić to co Mąż uważa za stosowne.

Jestem pewna ,że taki układ pozwala zachować ład i porządek. Co by było, gdyby dwie osoby chciały "rządzić" w domu, bądź były to dwie osoby, które kompletnie się do tego nie nadają, bo brak im zdecydowania , konsekwencji i stanowczości? W jednym i drugim przypadku jakoś czarno widzę taki związek.

Nie jest żadną ujmą dla żony być poddaną Mężowi, jeśli on podejmując jakiekolwiek decyzje kieruje się miłością do współmałżonki i troską o rodzinę. Czyż taka kobieta nie będzie się czuła bardziej kochana, bezpieczna, kiedy widzi w tym troskę i miłośc kochającego Męża? Czy kochając, można wtedy odmówić Mężowi racji ?

Nie jestem za ślepą zgodą na wszystko, ale za dialogiem. Kiedy będzie porozumienie, wszystko będzie na swoim miejscu. Mąż będzie szanował żonę i liczył się z jej zdaniem, a żona w porozumieniu z Mężem uszanuje Jego wolę wynikającą z troski o swoją małżonkę i rodzinę...

Na zakończenie małe podsumowanie we fragmencie z Listu do Efezjan

Bądźcie sobie wzajemnie poddani w bojaźni Chrystusowej! Żony niechaj będą poddane swym mężom, jak Panu, bo mąż jest głową żony, jak i Chrystus - Głową Kościoła: On - Zbawca Ciała. Lecz jak Kościół poddany jest Chrystusowi, tak i żony mężom - we wszystkim. Mężowie miłujcie żony, bo i Chrystus umiłował Kościół i wydał za niego samego siebie, aby go uświęcić, oczyściwszy obmyciem wodą, któremu towarzyszy słowo,  aby osobiście stawić przed sobą Kościół jako chwalebny, nie mający skazy czy zmarszczki, czy czegoś podobnego, lecz aby był święty i nieskalany. Mężowie powinni miłować swoje żony, tak jak własne ciało. Kto miłuje swoją żonę, siebie samego miłuje. Przecież nigdy nikt nie odnosił się z nienawiścią do własnego ciała, lecz [każdy] je żywi i pielęgnuje, jak i Chrystus - Kościół, bo jesteśmy członkami Jego Ciała. Dlatego opuści człowiek ojca i matkę, a połączy się z żoną swoją, i będą dwoje jednym ciałem. Tajemnica to wielka, a ja mówię: w odniesieniu do Chrystusa i do Kościoła.  W końcu więc niechaj także każdy z was tak miłuje swą żonę jak siebie samego! A żona niechaj się odnosi ze czcią do swojego męża!

Ef 5, 21 - 33






10 czerwca 2013

Teściowie kontra synowa

Nieraz się zastanawiałam, który układ jest łatwiejszy teściowie - synowa, czy teściowie - zięć i dochodzę do wniosku ,że chyba zdecydowanie bardziej skomplikowany i trudniejszy bywa ten pierwszy.
Mimo, że w moim przypadku stosunki z teściami są w miarę poprawne, a nawet dobre, czasem dojdzie do takiej sytuacji, która miejsca mieć nie powinna.
Szanuję moich teściów chociażby dlatego,że są rodziacami mojego Męża, jednak dzisiaj moje uczucia względem teścia, są odrobinę odmienne. Co spowodowało taką sytuację? Otóż dopóki ktoś nie wchodzi w moje komptencje i nie podważa mojego zdania jest dobrze.
Niestety dzisiaj ta granica została przekroczona co trochę mnie zdenerwowało.
Zostało podważone moje zdanie, a dziecko usłyszało,że ma nie słuchać mamy!!!
Jeszcze byłabym w stanie przełknąć takie coś , gdyby ze strony teściów byłaby choć minimalna pomoc, a tu nie dość ,ze się nie angażują za bardzo (czyt. wcale) to jeszcze mi podburzają syna!!!

Mam ochotę iść i coś powiedzieć, póki co siedzę cicho i liczę,że Mąż tą sprawę odpowiednio załatwi. Jest synem i zapewne bardziej wypada to jemu parę słów im rzec, jak mi. Syn to syn, a synowa wyszłaby na wredną, niedobrą i niewdzięczną.

Ta sprawa powinna być rozwiązana i to jak najszybciej!

Jestem ciekawa jaką ja kiedyś będę teściową. Mam nadzieję, że wyciągnę wnioski z tego jak jest i będę się trzymać granic ,że nie będę się wtrącać a jedynie poproszona o radę wypowiem się w jakimś temacie.
Tak , to jest dla mnie ideał relacji synowa - teściowa. Być blisko dzieci, wnuków ( chodzi tu o dobre relacje, niekoniecznie mieszaknie blisko ;) ), ale nigdy, przenigdy nie wtrącać się i nie wchodzić w kompetencje rodziców.
Mam nadzieję, że nie będzie czegoś takiego, czego doświadczam ja, że " ja się nie wtrącam...ale..." , no właśnie jest to "ale" , którego też nie powinno być.
A ile tacy teściowie mogą zrobić złej roboty, kiedy wtrącają się i włażą z buciorami między małżonków???
Na szczęście u nas tego nie ma, ale zdecydowanie za dużo jest wtrącania swoich trzech groszy w wychowanie dzieci.
Nie zyczę sobie tego. Denerwuje mnie i to i jak narazie wszelkie interwencje i mówienie im o tym, to jak grochem o ścianę ...!!!

Aaaa i jeszcze dodam. Chyba złożę petycję do władz kościelnych,że w ramach kursów przedmałżeńskich przeszkolić pasowałoby również i to obowiązkowo przyszłych teściów...o!

Trochę złości wylałam... już mi lepiej ...trochę...